czwartek, 26 czerwca 2014

Troszkę jestem i troszkę znikam:)

Stuk puk.....
Ostatnio troszkę mnie nie było, i wcale nie było wakacyjnie.... Działam w ważnej sprawie:) Dziękuję za milusie słowa, dlatego powracam po troszku do siebie i do Was. Moja twarzyczka ma się w połowie o nieeebo lepiej:) Czyli jedna druga z połowy zaczyna działać!!!! Zastrzyków mam już po dziurki w nosie, ale ubywa, jeszcze tylko kilkanaście i po sprawie. Nie czuję po nich poprawy- tak jakby w ogóle nie wchłaniało ich moje ciało, ale dość już o tym!!!! Dość marudzenia!
Tyle się działo przez kilka ostatnich dni!!!!

środa, 18 czerwca 2014

Karteczka wymiankowa- podróże.

Stuk puk...

Wymianka karteczkowa- czerwcowa u Lideczki już rozpoczęta! Jestem już w domku, dlatego moja karteczka  już powędrowała pocztą podróżniczą do Elżbietki. Ja natomiast dzisiaj otrzymałam karteczkę od Anetki! Tempo ekspess'owe:)
Moja karteczka...

wtorek, 17 czerwca 2014

Mollie potrafi nr4 lipiec- sierpień 2014

Stuk puk...
Wróciłam do domku, obolała... z siniakami na pół ręki... ale to nic! Najpierw zrzędy będą, można pominąć, nowości w gazetce też jest troszkę:) hi hi hi
Bardzo Wam dziękuję za komentarzyki i mailiki:)
Po ciężkich i trudnych badaniach (nigdy więcej takich!) dochodzę do siebie do dzisiaj. Byłam też brana pod uwagę do przetaczania krwi, ale na szczęście o włosek... jakoś mnie ominęło. Tylko dlaczego tak mocno spadła hemoglobina poniżej linii krytycznej, nie wiadomo, przede mną jeszcze szereg badań, ale pozostałe są do przyjęcia... Z tego co miło w niemiłym mogę wspominać, jak pani doktor podczas jednego ze strasznych badań powiedziała, że oddycham jak myszka, tak cichutko... Ja już byłam tak padnięta, że nie miałam jak oddychać, i chyba już nie miałam siły... Czyli myszka myszkowata- wszystko się zgadza. Najważniejsze, że "jeszcze żyje" :)

wtorek, 10 czerwca 2014

Malutkie zakupy:)

Stuk puk...
Poczyniłam dzisiaj na odstresowanie malutkie zakupy, by się nie nudzić w najbliższych dniach, bo nie liczę na tygodnie:))))
Rodzinka też naszykowana, plan dnia rozpisany dla Myszy wielkiej i mam nadzieję, że sobie poradzi. Dostał urlop pracowniczy od wspaniałego pracodawcy, nie powinno być źle. Obsługa pralki również wchodzi w obowiązki domowe:) Na szczęście Mysz wie jak działa odkurzacz hi hi hi pozmywać też potrafi:) Dzieci głodne nie będą bo Mysz co dwie godzinki spokojnie jest w stanie pochłonąć porządny posiłek! Jestem spokojna. Są jeszcze Rodzice do pomocy z jednej jak i wyjątkowo z drugiej strony:) Ja jestem już prawie spakowana, mieszkanko prawie posprzątane i czeka na nadejście tygodniowego huraganu Wirek.
 Moje zakupki tak wyglądają więc po części wiecie co powstanie:) Projekcik jest, to tylko troszkę czasu, siły i do dzieła! Oczywiście nie wiem do czego wykorzystam wspaniała zawieszkę-telefonik, ale jest, przyda się za jakiś czas....

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Odliczanie z Zimną zakończone:) oraz wymianka karteczkowa- czerwiec:)

Stuk puk...
Witam Was bardzo, bardzo cieplutko i dziękuję za troskę. Nie wiedziałam, że w ogóle ktoś w całości podczytuje moje użalania, dlatego koniec ze smutkami! Jestem już po trzecim zastrzyku, pani pielęgniarka przesympatyczna:) Jednak jeszcze są wspaniali ludzie:)
Teraz do rzeczy. Skończyło się już odliczanie z Zimną i moje papużki zasiadły już w obrazku. Jak na razie tymczasowo są w takiej oprawie, ale już w docelowym miejscu i będą witać naszych gości, prawie w samych drzwiach:) Odliczanie papużkowe hm... zastanawiałam się jakie i do czego to odliczanie będzie w moim przypadku i ??? Jest i złe- szpitalna środa hi hi hi oraz...... juterkiem milutki dzień- będę mogła sobie po powrocie ze szpitala "uzupełnić" swój kącik bo wierzę mocno w to, że nie zostawię swoich głupotek tylko dlatego, że w sumie jedna czwarta twarzy nie chce się uśmiechać:) Do szpitala zabiorę swój kuferek z głupotkami i będę sobie dziergać głupotkę na sierpniowe zaplanowane cosik:) Ach już nie mogę się doczekać sierpnia:) Czy zabiorę krzyżyki? Pewnie tak! Czy cosik zrobię? Nie wiem....
Teraz pokazuję papużki:
Papużki są wspaniałe, kolorowe...

niedziela, 8 czerwca 2014

Pobyt na SORze i wielka niepewność:(

Suk puk....
Dzisiaj nie będzie hafcików, malowidełek... głupotek..
Dzisiaj tylko moje smutne wywody z życia wzięte... nie musicie czytać :)
Wczoraj późnym wieczorem w ostateczności wylądowałam na pogotowiu, myślałam, że się obejdzie i do poniedziałku dam rade dotrwać... tu dzieciaczki w domku, Mysz w pracy a moja głowa i połowa twarzy nijak nie chcą współpracować. Dzieci do Rodziców, a ja na izbę przyjęć w trybie natychmiastowym - pierwszy szpital odmawia przyjęcia i odsyła dalej. Drugi niepewnie, każe czekać... Najpierw godzina czekania, aż pierwsza selekcja zostanie dokonana:) Łoooo.... poszło! Czekamy dalej na specjalistę 5minut... 10minut... 30minut.... godzina... Dwie.... O!? Idę dalej. No to bla bla bla, czemu, jak i po co... A od kiedy a jak się stało, jednym słowem-tysiąc pytań do.... Jakbym wiedziała co mi jest to nie przyjeżdżałabym- logiczne chyba! Pojawił się kłopot podczas pobierania krwi do badania- ile trwało? Nie chcecie wiedzieć!
Ponad 30minut- 8podejść!!!! Mówię, pokazuje gdzie powinni podziałać, bo z moimi żyłkami zawsze jest kłopot i tylko jedna! dosłownie jedna pani nie ma z nimi żadnego kłopotu! Ale wiadomo- co pacjent może wiedzieć???? Przecież to tylko pobranie krwi:) taka wielka filozofia...No nic. Ręka prawa, lewa, dłoń prawa, lewa, nad dłonią, na nodze nad kostką "tu jest taka wyraźna żyłka- a tu? zonk!!!! Pani i pan pielęgniarz na zmianę próbowali. Krew za nic w świecie nie poleciała!!!! A co tam! Mam więcej dla siebie:)
Ogólnie wenflonik w żyłce siedział, ale krew w mikroskopijnych ilościach leciała... Ja tam byłam dzielna, co mi tam wkłucie tu, tam, owam, sami byli w szoku, że ja taka spokojna- przecież wiem, że trzeba to co mam się tam rzucać? tupać nóżkami???no nic.... czekam na wyniki i na tomografie kolejną godzinkę:)) A Mysz siedzi dzielnie i czeka- zostanę czy wyjdę do domku. Jak już byłam po tomografii i miałam wyniki morfologii to już nie było tak kolorowo. TK wyszło bardzo dobrze, morfologia już niestety- stan krytyczny prawie, hemoglobina tak niska...ale hematolog dopiero we wtorek to i tak mogę do domku iść, a reszta badań jak już zostanę przyjęta na oddział... Zastrzyki jak na razie muszę brać, czekać aż siniaki na rączkach zejdą same, i na nóżce:) Ale dlaczego tak mi się stało nie wiadomo! "Jeszcze żyję" hi hi hi
Jestem w domku i czekam zatem do środy co to będzie dalej, pójdę wstępnie na tydzień, ale może być dłuższy pobyt- więc już wiecie jakie mam wspaniałe wakacje!!!!! Boskie wprost- boskie, bez dzieci, bez obowiązków domowych, bez głupotek- chyba, że coś uda mi się podziałać:). Zatem we wtorek ostatni wpis się pojawi przed "wakacjami". Tydzień bez dzieciaczków????buuuuuuuuuu
Ze względów wiadomych dzieci poniżej 12roku nie powinny być osobami odwiedzającymi takie szpitale, bakterie, zarazki szpitalne, widok osób bardzo schorowanych.... Moja średnia Myszka by tego nie przetrwała, jest takim wrażliwcem na cierpienie innych osób, wystarczy, że widziała chore dzieci podczas rehabilitacji... Potem spadała lawina pytań- czemu my im nie możemy pomóc, dać zdrówka, dać nowej rączki.... A ja wtedy mam zawsze łzy w oczkach i mówię prawdę na tyle na ile jest w stanie przyjąć jej mały jeszcze mózg.
Ale tak poużalam się jeszcze na koniuszek- była baba, w miarę młoda, co miała bóle brzucha ponad tydzień- pielęgniarka wpisuje w kartę i pyta dlaczego nie przyszła wcześniej i czy była u rodzinnego- a ta baba wprost mówi, po co miała iść do rodzinnego jak tu jej wszystkie badania od razu zrobią i za darmo:) no i potem się dziwić, że tyle czekamy w ciężkich przypadkach na nocnym dyżurze, kiedy faktycznie coś się dzieje.... Od razu ją wypisali po podstawowych badaniach:)
Moja głowa mniej boli, na oczy cosik jeszcze widzę, ale nie mam połowy twarzy- nie czuję jej wcale!!! Jak po wielkim znieczuleniu przy leczeniu ząbka- ale taka końska dawka, że od razu pół twarzy jest nieczujna!
Rokowania są "pomyślne" to może potrwać tak do dwóch- trzech miesięcy- no to super!!!!!
Wylane łzy niestety też mnie nie uleczają....... Brak mi sił, radości... byle tylko depresja przeszła obok....


Pozdrawiam Was cieplutko!

wtorek, 3 czerwca 2014

Koszulka na kolorowe wyzwanie w KTM

Stuk puk...
Dzisiaj sobie wyczarowałam, właściwie czarować coś czarowałam sobie, ale nie dla siebie:)
Powstała laleczka na koszulce:)
Koszulka z laleczką zostaje zgłoszona w kolorowym wyzwaniu w Klubie Twórczych Mam:)
To pierwsze takie moje wyzwanie, zawsze coś stało na przeszkodzie. Brak czasu na skończenie...
Teraz już nie zanudzam i w skrócie napiszę kilka słów o mojej pracy. W neciku są różne, różniaste pomysły i z jednego z nich po prostu skorzystałam:) Powstało takie cosik:
Uwaga: będzie nudny opis jak powstało "cosik" :)
 Porwałam białą koszulkę bez rękawków mojej średniej Myszki i postanowiłam, że na niej zasiądzie sobie mała laleczka w pasiastej sukieneczce.... I usiadła, a właściwie ciągle wisi w powietrzu.
Taka mała dziewczyneczka. Powstawała w międzyczasie domowych obowiazków, na raty... w promocji???
Najpierw szkic mazaczkiem "wodnym", który pięknie zmywa się w odrobinie wody.
Następnie farbka do tkanin, ja używam Ferrario, dzisiaj w kolorze grafitowym-45 Grigio Grafite. Uwielbiam te farbki, bardzo dobrze mi się z nimi współpracuje:). W czasie schnięcia farbeńki szyłam sukieneczkę. Guziczek jeden, guziczek drugi, kokardka...Szydełkiem wykonałam kwiatuszek niebieski. Kordonek taki cieniowany w odcieniu niebieskim, następnie biały, szydełkowy kwiatuszek. Przyszycie sukieneczki, kwiatuszków, koraliczków jako kolczyki, kokarda we włosy i buciki. "Baletniczki" odziane zostały francuskimi knotkami i mulinką- tym razem niteczka udaje kokardki:) A co tam:)
Pranie, prasowanie i gotowe. Mam nadzieję, że Myszce się spodoba, bo zobaczy dopiero po powrocie z przedszkolaczka:)
Zanudziłam? A szkoda.....

Jeśli chcecie zgłosić swoje prace w KTM jest jeszcze czas... duuuużo czasu:) Banerek na paseczku bocznym:)

Pozdrawiam Was cieplutko- u mnie wciąż pada i pada i pada... czasem pada jak pada, a jak nie pada, wtedy tak pięknie pada deszcz:) I dalej mi zimno!

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Papużki. Przedostatnia:)

Stuk puk...
Dzisiaj pochwalę się przedostatnią papużką. Wiem, że bedzie mi ich brakowało, bo w tajemnicy powiem, że moja ostatnia papużka na za tydzień ma już kawałek swojej gałązki...
Zdjęcia są nocne, dlatego jakość widać- mało zadowalająca, ale sam fakt  pokazany- jest już 6 ptaszków i na żywo wyglądają fantastycznie. Gdzie zawisną? O tym za tydzień:)
Papużki prawie w pełnym składzie:)
 Pamiętacie jeszcze moją karteczkę wymiankową z kwiatuszkami? W misiowym zakątku możecie obejrzeć pozostałe karteczki, wybrać sobie najładniejszą i możecie na paseczku bocznym zagłosować:)  (trzeba przesunąć sobie stronkę na prawo).
Karteczka z kwiatuszkami:)
Z domowych nowości to powiem tylko tyle, że mama dała mi maszynę, która schowana była w piwnicy, ale podczas przeprowadzki siostrzyczki się cudeńko znalazło. Mama nie wie, czy jest sprawna ta maszyna, czy nie, i jak zakupię igiełki do maszyny, wtedy będę mogła się przekonać o jej stanie. Maszyna jest stara, ale nie aż tak bardzo w sumie 89rocznik:) pamiętam ją z dzieciństwa:) Tak bardzo bym chciała by zadziałała... szybciej by mi poszło z niektórymi rzeczami:) Hi hi hi.... zobaczymy:)

Pozdrowionka dla Was wszystkich.... Znowu pada.... i jest zimno! Brrrrr