sobota, 30 listopada 2013

Filcowe poduszeczki :)

Stuk puk...
Tak sobie siedziałam, głupotki robiłam i robiłam i .... tak filcowe zawieszki poduszeczki sobie powstały....
Gwiazdki, serduszka, laseczki
Nie zabrakło sowy sowiastej
Reniferków
Pojawiła się też wioska domków
I całe głupotkowe szaleństwo...

  Dziękuję za komentarze, za odwiedziny.... Dodają mi energii w te ciemne i mroczne dni :)
Zauważyłam, że kolejka rośnie po Sowy Sowiaste ;) Niesamowicie się cieszę, że ktoś otrzyma taką małą niespodziewankę... to Wy pokazujecie, że zaglądacie do mojego małego głupotkowego kącika :)

ps. Znalazłam fotkę mojej pierwszej samodzielnej choineczki, jak starsza Myszka miała 2 latka oraz choinka z ubiegłego roku jak ubierałam ją na szybko by maluch z brzuszka nie wyskoczył :)
I pracuję nad pazurkami- odbijam sobie tekst ale jakoś nie za bardzo mi te gazetkowe pazurki wychodzą... może mam złe proporcje spirytusu???

środa, 27 listopada 2013

Sowy Sowiaste i cukierasek :)

Stuk puk....
Dzisiaj zapraszam na cukieraska przedświątecznego... Chyba wszyscy lubią dostawać prezenty...
Tak sobie pomyślałam, że może komuś spodoba się świąteczna bombeczka i będzie miał chęć przygarnąć ją do swojego domku???? Hm...


Prezencikiem dla wylosowanej osóbki  będzie bombeczka  z sowami i takie tam małe Sowy Sowiaste.
Bombka ma w brzuszku całe 57cm, jest oczywiście szklana :)
Jeśli chcesz wziąć udział w cukieraskowym losowaniu, posiadasz blogaska (nie mniej niż 4 miesiące) w komentarzu zaznacz chęć udziału i zamieść u siebie banerek :)
Czas zgłasznia się po cukieraski mija 15.12.2013 w nocy o północy :)
Losowanie i ogłoszenie zwycięzcy odbędzie się 16-go grudnia w godzinach popołudniowych :)
Zwycięzca ma 24godzinki od ogłoszenia wyników by przesłać swój adres do przesyłki (wysyłka na terenie Polski). Chcę, by przesyłka dotarła przed świętami...
To chyba tyle z najważniejszych rzeczy, jakie chciałam Wam przekazać w dniu dzisiejszym.
Zapraszam całym serduszkiem ;)
A tutaj troszkę o cukierasku :)
Dziękuję Wam za wszystkie mailiki, komentarze i odwiedzinki.....
Buziołki :)

piątek, 22 listopada 2013

Modelka z kaprysem i alginatowe zabawy ;)

Stuk puk...
Radość dziecięcych wspomnień.... Miałam w końcu czas na chwilkę zabawy, takiej prawdziwej, beztroskiej, jak dziecko... Moja radość jest przeogromna!!! Kota nie ma, to Myszki harcują :)
Tak się zaczęła moja zabawa- alginat o zapachu tropikalnym- tropicalgin, ładnie pachnący proszek w kolorze morelowym.
Wspaniała zabawa do której trzeba się odrobinkę przygotować, bo czary-mary działają błyskawicznie...Musimy sobie już wcześniej przygotować pojemniczek, miarkę, wodę(najlepiej destylowaną) i gotową do współpracy modelkę... Kiedy do proszku dodajemy odmierzoną ilość wody masa zabarwia się na ciemno malinowy kolor
Wraz z upływem dosłownie sekund!  przebarwia się na pomarańczowo- to tak jakby chciała nam powiedzieć- szybko, szybko zaraz będę jak głaz!!! wtedy modelka nie powinna mieć kaprysów i powinna być gotowa do wykonania zadania.... Masa zaczyna blednąć przybierając kolor żółty, to znak do zanurzenia jednej z kończyn modelki. Modelka może sobie jeszcze pogmyrać paluszkami ale to trwa dosłownie chwilkę, bo masa zastyga.... zastyga i już można uwolnić kończynę!
Delikatnie wyjmujemy rączkę, bądź nóżkę i nie martwmy się! Nic się nie zepsuje... Jeśli kończyna dotyka brzegów naszego naczynia- uważajmy- bo powłoka masy jest niestabilna i łatwo o jej rozerwanie :)
Masa alginatowa jest bardzo bezpieczna dla skóry niemowląt (w końcu masy używają stomatolodzy i protetycy i nasze otwory gębowe kiedyś na pewno dostąpią tego zaszczytu)
Odstawiamy nasza żółta masę. W zależności od temp.otoczenia, temp.wody jaką użyliśmy nasza masa ma prawo się spocić.... Przez zalaniem gipsem należy sprawdzić, czy nie ma w formie kropelek wody...
Gips jak to gips, używałam takiego zwyczajnego do odlewów. Nie czekamy aż gips całkiem w formie zastygnie a raczej wyschnie... po około godzinie możemy zacząć wyjmować nasze dzieło...
Kapryśną miałam modelkę to pierwsza stopka wyszła taka jak kuleczka- ale zauważyłam, że modelka tak robi dosyć często, jak zakłada buciki- też tak zawija sobie stopkę...hi hi hi. Druga stopka jest już ok!
Kapryśna modelka pozwoliła sobie zrobić rączkę... a wierciła nią w pojemniczku aż się zastanawiałam co to wyjdzie... Coś wyszło, ale przy wyciąganiu za bardzo wykrzywiłam gipsową rączką i poszło po paluszkach... to jest do naprawienia :)....

Teraz odlewy sobie leżakować będą 48 godzin w okolicach kaloryfera...
Jak na pierwsze próby z tą masą- poszło bardzo dobrze :)
Żółte kawałki masy są jeszcze celowo podtrzymując do fotki nadłamany paluszek :)

Dziękuję za komentarze i witam całym serduszkiem nowe obserwatorki. Miło mi kiedy czytam, że moje prace Wam się podobają :)  Taka właśnie jestem- cała JA :)

czwartek, 21 listopada 2013

Pączuszki i metro

Stuk puk...
Wczoraj oglądałam zmagania remontowe rodzin i to zmotywowało mnie do dokładniejszego posprzątania w domku... Dzisiaj rewolucje w restauracji i znowu pewne działania... niekoniecznie najzdrowsze, ale co tam! Przed 22" robiłam pączuszki z serka głoda :)
...i po godzinie wszystkie pączuszki znalazły się w brzuszku... hi hi hi takie tam kilka pączuszków...
A popołudniową porą Myszki wymyśliły sobie nieziemską zabawę w metro- hm... metro??? Najpierw była to kolejka górska, a potem metro.... Myszka duża zadowolona, bo miała pasażerkę, a mała Mysia zadowolona, bo jest na przejażdżce po domku :) a jak!!! aż się mina zezowata zrobiła a usta chciały powiedzieć brummmm brum :)
Nawet nie wpadłabym na to by Mysię do pudełka wsadzić... Myszki jednak wchodzą wszędzie ;)
Wieczorek malowniczy bez końcowego jeszcze efektu... to jutro dopiero chwalić się będę ;)
Ach... zamówiłam sobie proszek na masę alginatową i jutro zapowiada się baaaaaardzo twórczy dzień....do tego będzie pachniało egzotycznymi owocami...hi hi hi
Pozdrowionka i buziaczki ;) do juterka.....

środa, 20 listopada 2013

Nadchodzą święta i coś z archiwum :)

Stuk puk...
Znalazłam foteczki, bo teraz też ich potrzebuję i do świat będą ze mną :) Są to wzorki, do których mam pewien sentyment... w tym roku może poza księżniczkami pojawią się monsterki.... Mikołaj malowany na szklanej bombeczce jest w trakcie powstawania i mam nadzieję, że na sam koniec bombeczka będzie w całości i nie spadnie rozbijając się na kawałeczki... do bobasów mam wielki, przeogromny sentyment-pierwszy raz takiego bobasa- dziewczynkę malowałam dla koleżanki sama nawet nie myśląc o tym, że ja też kiedyś będę mamusią :) Księżniczkę malowałam dla Myszki- i o dziwo kolejny rok się trzyma, a perfekcyjna pani domu powiedziałaby, że cały rok wisi świąteczna bombka...no niemożliwe...hi hi hi Księżniczka powstawała w czasach, kiedy nawet nie wiedziałam nic o Monster High to chyba dlatego właśnie taki wybór... W tym roku nieco mniej mam czasu na taką kolorowa zabawę a szkoda...
A z małego archiwum- za dawnych czasów w pokoiku Myszki malowałam takie cosik z kucykami, rozmiar ściany 265x400cm
Oraz jeden z pierwszych hafcików, teraz widzę jakie są w nim ogromne niedoskonałości, ale przecież każdy na błędach się uczy...
I jakie można popełniać błędy przy samodzielnie dobieranych kolorach w trakcie pracy nie mając wyobrażenia o końcowym efekcie.
  Niestety to też jedna z pierwszych moich myszkowatych prac.. hi hi Dokończona praca została, ale efekt woła o ..... pomste do nieba? tak sie to mówi??? Kiedy haftowałam ten obrazeczek to nie miałam nawet pojęcia o programach do przerabiania haftu, nie wiedziałam nic więcej niż to co jeszcze pamiętałam z zajęć techniki w podstawówce :) Miałam fotkę i po prostu ją pokratkowałam sobie cieniutkim rysikiem, podzieliłam co 10 krateczek i sobie dziergałam....Dawne czasy...

Pozdrowionka dla Was i buziaczki...

wtorek, 19 listopada 2013

Bucik- dzidziusiowe miejsce...

Stuk puk...
Skrzypiące drzwi nadal nienaprawione, UFOki dalej męczą....
W bezradności i w bezsilności jednak spróbowałam coś stworzyć, ale nie jest to jeszcze obiekt z marzeń i wizji... Pierwszy raz robiłam takie cosik, i wiem jakich błędów już nie popełniać- nie sprawdzałam nawet w necie jak powinnam robić. Wiedziałam jaki chcę efekt osiągnąć i to mi w zupełności wystarczyło :) muszę koniecznie jeszcze nad tym popracować! Bucik wygląda trochę opornie, ale taki był wstępny zamysł, że jest to stary ciapek, nie taki ze sklepu... tylko taki znoszony... jakby śmietnikowy, może właśnie dlatego nie jest biały, tylko taki "sznurkowy". Bucik zrobiony ze sznurka, różniastymi sposobami :)
Od teraz jest to domek mojej słodziaśnej biedroneczki...
Tak prezentuje się bucik- obecnie i już zawsze domek biedroneczki :)
Właścicielka bucika.... to już jest jej domek :)

Chyba dopada mnie przesilenie jesienno-zimowe i nie mam ani siły, ani czasu, ani w ogóle nic nie mam...
Niezupełnie- pomysły są w nieograniczonych ilościach- ale jak je zamienić na większą ilość czasu?
UFO...i chyba początki choroby... depresja??? za szybko robi się na dworze ciemność i to chyba jest najgorszą przypadłością....

wtorek, 12 listopada 2013

Dzidziusiowo... Sowiasto...

Stuk puk...
Za skrzypiącymi drzwiami powstawał malutki Fimek... Trochę musiałam się dzisiaj przy nim napracować, a to ze względu na dłuższą przerwę w lepieniu plastelinkowym :)... Dzidziuś w piekarniku sobie dochodził a ja tworzyłam kołyskę. Powstało "prawie" wiklinowe łóżeczko... Koszyczek jest, bobas jest ale golas... chciałam stworzyć mu czapeczkę z kształtką sowy. Zapytałam wujka Google i odpowiedzi znalazłam kilka.. Najciekawsza okazała się czapeczka sowy z dużymi oczami i wiedziałam, że to zostaje numerem 1.
 Tutaj jest moja inspiracja :) Wzór zgapiłam za zgodą właścicielki samego pomysłu na takie wystrzałowe czapki dla dzieci- za co bardzo dziękuję... Zawzięłam sobie kordonki, szydełko i działałam trochę nieudolnie- ale to pierwsza czapeczka sowa...
Dzidziuś Fimek powstał z masy Fimo, użyłam dwóch kolorów, farbki akrylowe, puderek brązujący z połyskiem. Kołyska wykonana z tekturki i sznurka oraz drewnianych patyczków. Czapeczka powstała z kordonka, użyłam 5 kolorów...
Pod osłoną wyjątkowo spokojnej nocy powstał jeszcze jeden maluszek i jeszcze jedna czapeczka... Kołyski drugiej jeszcze nie stworzyłam :)
Fotki nocne ufowiaste......... Nie wyrażam zgody na kopiowanie zdjęć i wykorzystywanie ich bez mojej zgody!!!

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze....

poniedziałek, 11 listopada 2013

Statek UFO i miłe wspomnienia.....

Stuk puk...
W hafcikach ufokowych malutkie postępy, malutkie- bo dzisiaj tak rodzinnie się zrobiło....
Myszka wyskoczyła dzisiaj w takiej oto fryzurce:
Ja standardowo- fryzura w minutę, kok babulek na skarpecie Mysza (skarpeciak czysty, wyprany, z odciętymi paluszkami hi hi hi) kawałek starej grzywki zostawiony "a'la firanka"
rodzinnie było-wszyscy szczęśliwi,że mysie zobaczyli najmniejszą i ta troszkę większa też :) Ja na doczepkę a Mysz?Mysz to Mysz....
Wracając do domku wstąpiliśmy do obiego szukając bezpiecznika, który zamontowany zostanie w garażu, bo te co są aktualnie nie sprawdzają się i wielki kompresor nie działa ;)
Weszłam na mój ulubiony dział i ???????????
Jak mi się smutno, trochę milutko zrobiło... Zobaczyłam bombki choinkowe, które malowałam jakieś 8 lat temu... dokładnie takiego kopciuszka i karetę, na księcia sobie nie zasłużyłam :)....ach... Takie bombeczki ślicznotki... i święta rodzina była- tylko nieco za droga jakbym miała ją teraz zakupić (ok 250zł). Kiedy tam pracowałam (i w innej super firmie) to nawet nie było możliwości, by takie słodziaśne bombeczki ujrzały światło dzienne polskiego rynku... Wspomnienie o szkociku nadal w moim serduszku... Najpierw pokażę to, co mnie zainspirowało, bo nie widziałam tego wzoru wcześniej ;)
Diabełek:
Zestaw muzyczny, oczywiście każda bombeczka do kupienia osobno- za niemałe pieniażki. Najprostsza kształtka trąbka za ok.35zł, fortepian ok.70zł, a skrzypki niecałe 50zł. Jak na polskie warunki- trochę to dużo...
A oto i moje małe wspomnienia..... Kopciuszek:
A to mój słodki szkocik (na etapie mojej pracy- gotowy miał jeszcze rureczki z wstążeczkami jak prawdziwe dudy i paprykarz, który był przeznaczony na odpady- bo pęknięty, ale ja- jak to ja... zawsze musiałam cosik domalować!!!!np. okulary ;) Fotki trzymam już 8lat i są w moim serduszku- to były moje ulubione wzorki ;)

Poza tym w markeciku nie było fajnych i powalających na ziemię bombeczek- nie było ładnych wzorków, ale nie dziwię się bo wiem jak wygląda prawda :) Temat bombeczek wróci przed świętami :) jak powrócę ze spodka UFO...

Pozdrowionka i buziaczki
Dziękuję za odwiedziny i komentarze...

niedziela, 10 listopada 2013

UFO mnie porwało...

Stuk puk...
Będę marudzić i krzyczeć !!!
Tego chyba potrzebuję by się trochę odstresować po ciężkich dniach!!!!
UFO mnie porwało i mnie nie będzie...w sumie poświęcam się teraz ufokom! Wasze blogasy codziennie przeglądam :)... Ta obrzydliwie nienormalna reklama, która mi tak działa na nerwy, że nie wiem co. Chodzi o tego konowała, co leży z rodzina na łące i nie wie podstawowych rzeczy jak go córeczka pyta: tato? a co to są barwniki? a konserwanty?... co za piiiiiiiii. Jak można być takim tępym a do tego podobnież tatuś- jaki tatuś to i córeczka nie wie nic o życiu... 12 letnia dziewczyna i nie wie co to jest barwnik????(Myszka miała 4latka i już się domagała odpowiedzi jak to się dzieje, że kolorowa plastelinka jest kolorowa i kto ją maluje i jak) -to ona nie chodzi do szkoły? Nie malowała nigdy farbami? Nie lepiła zwierzątek z kolorowej plasteliny? Nie wie co to konserwanty? Babcie stosowały naturalną sól..i to wystarczy-to konserwant przecież!!!! Jak ja nienawidzę reklamy tego serka!!!! Wrrrrr
Oglądałam też z Myszkiem  na You'cie powtórki programu Usterka- o alarmach- Usterka 2013 oraz Usterka -alarmy i nie mogliśmy ze śmiechu!!!! W końcu mam niezłego Myszka w domu :) Ale się nasłuchałam komentarzy...Normalnie jakbym brała udział w całej tej programowej usterce!!! A Mysia? wychodził trochę z siebie jakie to nieporadne Żuczki.... Koncepcja samej usterki ok, ale to jest program chyba dla ludzi nie mających pojęcia co w ogóle chcą zrobić i jak namieszać, oraz jak wprowadzić chwile grozy dla widzów!!!! Po pierwsze nie wzywamy do takiej usterki kogoś z ulicy. Każdy kto ma podłączony taki sprzęt współpracuje z siecią monitoringu i ochrony, wzywa sobie konkretną osobę do konserwacji takiego sprzętu i sam nie zamienia kabelków! w starszym filmiku niby wpadają jacyś ochroniarze i chcą od pracownika dowodu na posiadanie licencji. Licencja zabezpieczenia technicznego jest potrzebna tylko do obiektów podlegających obowiązkowej ochronie a nie do mieszkań prywatnych, tam taka licencję sprawdzić może właściciel,ale nigdy tego nie robią co ciekawe. Wielka bujda na resorach. Hi hi hi Ochroniarz nie może takiego dokumentu zażądać do kontroli- obowiązek taki ma osoba dopuszczająca do swojego sprzętu np.właściciel mieszkania, kierownik sklepu na którym ciąży obowiązek zapewnienia dostępu do alarmu i zabezpieczenia. Nie wolno ochroniarzom postąpić w taki sposób jak na filmiku,nie mogą obezwładniać ( miałam dwa razy taką sytuację i jak zobaczyłam w drzwiach panów z ochrony wiedziałam, że nie jest dobrze ; i muszę szykować hasło- a wtedy luka w pamięci się robi taka wielka, że człowiek zapomina jak się nazywa- koło ratunkowe- telefon do szefostwa hi hi)) mogą spisać dane właściciela i pracownika, ew.wezwać policję, która może wystosować zawiadomienie do sądu i to sąd dopiero może domagać się pokazania takiej licencji/uprawnień.  Następnie pracownik zanim dotknie się systemu ma obowiązek zapytać, czy jest system połączony ze stacją monitoringu i poprosić o nr kontaktowy- wtedy pracownik informuje ochronę o przeprowadzonych naprawach i ochroniarz zawiesza taki system, i nie schodzą sygnały... Jeśli chodzi o nowszy filmik to już program typowo na pokaz! Nie musi ciągle wyć taki alarm, wystarczy wyłączyć jeden kabelek i dalej sobie działać w skrzyneczce po cichutku- a komendy i usterki i tak się wyświetlają na klawiaturze!!!!! Gdyby Myszek tak naprawiał systemy w banku czy na większych obiektach to już dawno by go wyrzucili...Do programu wzywali jakichś Panów z ulicy (licencje nosi się tylko przy sobie, nie zostawia w aucie, w domu itp.), W obu programach założony był bardzo prosty system alarmowy i panowie, którzy nie potrafili rozwiązać takiego problemu na pewno nie robią konserwacji i naprawy takich systemów na co dzień (kioski,banki,zusy,abry,przedszkola). no dobrze.. już mi lżej na serduszku!!! Nie będę już jakiś czas krzyczeć- do następnego razu....
A tak z nudów pokażę co robiłam jak nic nie robiłam. Jakość fotek nie powala, chyba wena twórcza też sobie poszła.
Trochę koronki-ale nie za dużo, żeby czasem się nie przepracować...
Fryzurka Myszki- życzenie- kokardka. Modelka starała się zamienić w zgarbiona staruszkę ;)
 Moja koronka na moich pazurkach
(robiłam sobie pazurki między obowiązkami kurki domowej, niani, praczki, sprzątaczki.... wiecie... zamiast zrobić sobie pazurki jak zwykle w 1,5godzinki to robiłam caaaały dzień a wieczorkiem jak Myszki już w norkach spały to ja..koronkę sobie malnęłam)..

Będę jak wrócę... nie za szybko chyba....
Dziękuję za miłe słowa, za odwiedziny

sobota, 2 listopada 2013

Bransoletka sutasz(soutache) ten pierwszy raz...

Stuk puk...
Skrzypią dalej drzwi.. oj skrzypią...a niech sobie skrzypią...
Poczyniłam po raz pierwszy taką oto bransoletkę  dla Myszki, dlatego też nie jest ona ani zbyt wymyślna, ani też w żaden sposób dokładnie wykonana ;). Starałam się jak mogłam, naprawdę! Kilka fotek przedstawiających jak owa biżuteryjka wygląda:).
 Jak dla Myszki bransoletka jest zeszyta na stałe,by czasem nie zgubić... Pierwszy raz takie rzeczy robię, i chyba nie poprzestanę na tym jednym wytworze. Te sznureczki niesamowicie wciągają...
 W tej ozdobie kamyczki wykorzystałam takie jak przyniosła mi Mysia. Takie koraliczki kolorowe dostała w zestawie od cioci Agatki i teraz mogłam je wykorzystać...

Pozdrowionka i buziaczki ;)
Dziękuję Edytko! Całym swoim serduszkiem mailik doszedł a ja jestem niesamowicie szczęśliwa!!!!

piątek, 1 listopada 2013

Uroczystość Wszystkich Świętych

...
 Uroczystość Wszystkich Świętych wywodzi się głównie z czci oddawanej męczennikom, którzy oddali swoje życie dla wiary w Chrystusa, a których nie wspomniano ani w martyrologiach miejscowych, ani w kanonie Mszy Świętej. Pierwotnie święto to obchodzono 13 maja.
W IV wieku rozpowszechniła się tradycja przenoszenia całych relikwii świętych lub ich części, na inne miejsca. W ten sposób chciano podkreślić, że święci są własnością całego Kościoła. Kiedy w 610 papież Bonifacy IV otrzymał od cesarza starożytną świątynię pogańską Panteon, kazał złożyć tam liczne relikwie i poświęcił tę budowlę na kościół pod wezwaniem Matki Bożej Męczenników. Od tego czasu oddawano cześć wszystkim zmarłym męczennikom, w dniu 13 maja.
Papież Grzegorz III w 731 przeniósł tę uroczystość z 13 maja na dzień 1 listopada. Powodem były prawdopodobnie trudności z wyżywieniem rzesz pielgrzymów przybywających do Rzymu na wiosnę. W 837 Grzegorz IV rozporządził, aby odtąd 1 listopada był dniem poświęconym pamięci nie tylko męczenników, ale wszystkich świętych Kościoła katolickiego. Jednocześnie na prośbę cesarza Ludwika Pobożnego rozszerzono to święto na cały Kościół.
Następnego dnia po Wszystkich Świętych w Dzień Zaduszny (2 listopada) obchodzony jest dzień wspominania zmarłych (w Polsce zwany Zaduszkami). Dla katolików łacińskich i wielu innych chrześcijan zachodnich jest to dzień modlitw za wszystkich wiernych zmarłych. Ludzie odwiedzają cmentarze, aby ozdobić groby kwiatami, zapalić znicze.
Obchody Dnia Zadusznego zapoczątkował w chrześcijaństwie w roku 998 św. Odilon, opat z Cluny, jako przeciwwagę dla pogańskich obrządków czczących zmarłych. Na dzień modłów za dusze zmarłych – stąd nazwa „Zaduszki” – wyznaczył pierwszy dzień po Wszystkich Świętych. W XIII wieku ta tradycja rozpowszechniła się w całym Kościele katolickim. W XIV wieku zaczęto urządzać procesje na cmentarz do czterech stacji. Przy stacjach odmawiano modlitwy za zmarłych i śpiewano pieśni żałobne. Piąta stacja odbywała się już w kościele, po powrocie procesji z cmentarza.
W Polsce tradycja Dnia Zadusznego zaczęła się tworzyć już w XII wieku, a z końcem XV wieku była znana w całym kraju. W 1915 roku, papież Benedykt XV, na prośbę opata benedyktynów zezwolił, aby tego dnia każdy kapłan mógł odprawić trzy msze: w intencji poleconej przez wiernych, za wszystkich wiernych zmarłych i według intencji papieża.

To moje takie małe przemyślenia,wywalanie smutku, żalu, złości...taka bezradność
Dla mnie ten dzień jest wyjątkowy, w serduszku jeszcze bardzo smutny...
 Kiedy odszedł tatuś świat bardzo się zmienił, musiałam szybko dorosnąć,(zabrakło tego ideału, chciałabym taka być jak tato i dążę do tego(teraz jest łatwiej)).... ograniczyć marzenia i wszystko zmienić tak jak inni tego chcieli- bo przecież wiedzą lepiej nie pytając zainteresowanej o zdanie.... Na cmentarz przychodziłam codziennie przez kilka lat...do kiedy czekałam na maluszka, wtedy musiałam troszkę się oszczędzać...cieszyłam się niesamowicie pomimo iż wiedziałam,że z maluszkiem będę sama :( Znowu świat poprzewracał się do góry nogami, musiałam z dnia na dzień wyjechać...ale byłam bliżej rodziny... Najpierw szczęśliwy czas dla siostry, została żoną i też czekała na maluszka... potem smutna wiadomość- tatusia tata odszedł po walce z chorobą...dziadka zabrakło,a był fantastycznym człowiekiem. Nie mogłam nawet pojechać na pogrzeb bo musiałam leżeć;( Trzy miesiące później na świat przyszła moja mała Mysia a niedługo później Żabcia siostry... Dwa lata później znowu radość- czekałam na małego Myszka...niestety.... Bóg chciał inaczej, zabrał mi go w sposób okrutny.....Znowu smutek...żal....Walka z urzędnikami. Dzisiaj zostają mi odwiedziny na cmentarzu, który sam sobie wybrał Myszek-bo pokierował moim wyborem. Nie tak dawno doczekałam się na malutką Myszkę i znowu radość przez smutek....Tatusia mama odeszła- nie zdążyła zobaczyć Myszki....I właśnie to boli najbardziej....
Dlaczego ciągle musi być raz pod górkę a raz z górki? Nie wiem, ale od kiedy nie ma Myszki to inaczej patrze na świat, na ludzi, spędzam jak najwięcej czasu z osobami, których jak zabraknie nie powiem, że odkładałam spotkanie a potem będę żałować... Codziennie w mojej pamięci są bliskie osoby, które bardzo dużo dla mnie znaczyły. Teraz w serduszku jest mój Mysz duży i kiedy wyjeżdża w trudne czasem delegacje, zawsze się boję, nie chcę by i jego zabrakło. Nie chcę by ludzie od nas odchodzili, zawsze jest za wcześnie, zawsze nie tak.........
Może jestem jakaś dziwna, ale czasami zastanawiam się co będzie jak mnie zabraknie, co będzie z dziećmi, szczególnie ze starszą Myszką, z Myszem, jak on sobie poradzi.... Myśli takie krążą po mojej główce chyba dlatego, że wiem, że było źle i mogło mnie już nie być- ale są i wspaniali ludzie, lekarze, którzy tak wykorzystają swoją wiedzę by pomagać, tym razem się udało...


Ps.
Moja Myszka: "mamoooo, a jak się na mnie złościsz to też kochasz mnie całym serduszkiem????" to tekst po tym jak pocięła nowy hafcikowy woreczek z borówką(na szczęście bez hafcikowej koronki hi hi)....No nie....nie da się ukryć mojej złości wrrrrrrrr
A borówkę i tak będę robić! Za drugim razem może łatwiej i szybciej się xxx.
Coś ostatnio dzieje się z moim blogaskiem, albo fotki nie wchodzą, albo nie da się dodać tekstu... Troszkę poprawić chcę wygląd blogaska i do grudnia mam nadzieje, że już takich kłopotów nie będzie. Wczorajszy post pisałam cztery razy i nic- ani tekstu, ani fotek a na moim laptopku jest hm?:(, jutro spróbuję znowu a jak nie...Najpierw Mysz podziala a jak  nie,  to w końcu na stałe go usunę i nie zobaczycie poduszeczki- bo to pewnie te halloweenowe duszki płatają mi figle....
Edytko, zaraz biegnę sprawdzać swoje wiadomości  i już wiem, że będą to wspaniałe wiadomości i nie omieszkam ich wykorzystać przy najbliższej okazji :). Dziękuję całym serduszkiem!!! Dziękuję!!!


Proszę o cierpliwość jeśli w najbliższych kilku postach brakować będzie fotek, tekstu itp. Zmieniam blogaska, "ulepszam" tak mi się przynajmniej wydaje ;)