Puk puk...
Dzisiaj bez zbędnego gadulstwa, bo dalej jestem w szoku- ale mi przejdzie niebawem, bo "awansowałam" na zastępcę pani przewodniczącej :) Czasu nieco mam mniej na robótki bo trochę muszę poczytać "ze zrozumieniem" i tak oto zostają tylko kawałeczki czasu:)
Wracając do moich głupotek, wiosną na pintereście widziałam szydełkowe tworki jesienne(jak to szybko zleciało), a kilka dni temu na
TYM blogasku zobaczyłam wcześniej podpatrzone szydełkowe żołędzie:) To dało mi trochę motywacji, bo jak nie teraz to zrobiłabym takie dziubaski dopiero za rok, albo wcale!
Tak wyglądają moje początki. Szkoda, że tak wolno powstają, bo nie mam wprawy w szydełkowaniu, i tylko półsłupki mi wychodzą:) Każdy taki szydełkowy "orzeszek" jest robiony pod daną czapeczkę, bo w przyrodzie nie ma idealnego rozmiaru, każdy kapelusik innego rozmiaru- jedne malutkie a inne takie wielgaśne:) Powstają następne dziubaski, bo docelowo będą ozdobą choinki:)
Efekty szydełkowe:)